Wednesday, August 30, 2006

Nowy wymiar wojny Coca Coli i PepsiCo

Po czym poznać zamożnego zwolennika opozycji w Addis Ababie? Zamawiając colę w knajpie, bądź sklepie zawsze wybierze Coca Colę, wzgardzając Pepsi. Światowa wojna dwóch producentów napoi chłodzących ma w Etiopii zupełnie niecodzienny wymiar.

Właścicielem rozlewni Coca Coli (a także kilku innych dobrze prosperujących przedsiębiorstw) jest biznesmen, otwarcie sympatyzujący z prodemokratyczną opozycją. Za dostawy PepsiCo odpowiada Al Muhdi, sprzyjający obecnie rządzącym.

Żeby było śmieszniej obaj dżentelmeni są także właścicielami licencji odpowiednio na hotele: Hilton i Sheraton w Addis Abebie. Za bardziej ekskluzywny, choć położony w okolicy pełnej ruder, uważany jest ten ostatni. Właśnie w nim, nie zważając na wszelkie negatywne konotacje zatrzymuje się większość pracowników ONZ i innych organizacji pomocowych. Kto by się tam kłopotał takimi drobiazgami jak osoba właściciela...

O tym jakie komplikacje może w Afryce wywołać wydawanie licencji na rozlewnie napojów chłodzących pisze jeden z ostatnich numerów New York Times (tu zgrabnie przetłumaczone)

Thursday, August 24, 2006

Aż się chce wyjść z kina

Jedną z niewielu legalnych rozrywek jakie oferuje Addis Abeba jest kino. Seans przy okazji jest doskonałą wycieczką sentymentalną, gdyż wszystkie stołeczne kina zarówno architekturą jak i wystrojem bardzo przypominają tak znane warszawiakom przybytki jak „Moskwa”, „Wiedza”, czy „Mewa”.

Masywne budynki rodem z lat siedemdziesiątych z wielkimi witrynami w których wiszą fotosy z filmów i folderem malowanym farbą olejną nad wejściem uświadamiają jak długą drogę przebyły rodzime kina w ciągu ostatnich piętnastu lat.

Niestety repertuar kin jest równie archaiczny. W lipcu premierę miały dwie amerykańskie superprodukcje: „Ostatni samuraj” i „Mr. i Mrs. Smith” z Bradem Pittem i Angeliną Jolie.

Obcokrajowiec odwiedzający etiopskie kino musi przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość. Kino otwierane jest zazwyczaj dopiero w godzinie pierwszego seansu. Pod budynkiem dużo już wcześniej tłoczą się ludzie poganiani i formowani w kolejkę przez dozorców uzbrojonych w drewniane pałki. W środku czeka na nich wnętrze pokryte drewnianą boazerią i takież same wysokie fotele. Na widowni zawsze jest kilku sprzedawców kanapek (z kotletem mielonym i pomidorem) i wody mineralnej.

Wchodząc do kina trzeba przejść rutynową kontrolę, podobnie zresztą jak przy wejściu do banków, albo nielicznych centrów handlowych. Pomimo ponawianych co kilkanaście miesięcy zamachów (które zresztą część obywateli uznaje za rządowe prowokacje), takie środki ostrożności robią nieco absurdalne wrażenie w kraju, w którym wielu obywateli nie może sobie pozwolić na zakup butów, a co dopiero mówić o broni.

Co ciekawe i bardzo mylące część tłumu spod wejścia nie znika nawet po rozpoczęciu seansu. Większość Etiopczyków wybiera się przede wszystkim „do kina”, a nie „na film”. Trudno im się zresztą dziwić biorąc pod uwagę repertuar kin.

Przytłaczającą większość filmów stanowią krajowe produkcje. Wszystkie robione według podobnego wzorca. Opowiadają o miłości, albo o polityce, albo o jednym i drugim. Od tygodnia w kinach leci film „Red Mistake” łączący drastyczne sceny tortur w wiezieniu z romantycznymi retrospekcjami głównego bohatera, spędzającego czas z piękną narzeczona, potem zastrzeloną przez reżimowych siepaczy, rządzących krajem do lat siedemdziesiątych. Oczywiście narzeczona postrzelona w głowę przeżyła, o czym główny bohater dowie się dopiero po latach.

(Strona o filmie jest dostępna tutaj. Warte obejrzenia! Frapującym elementem jest zwłaszcza motyw dwóch skrzyżowanych kałasznikowów pokazujących się w momencie ładowania podstron).

Wednesday, August 23, 2006

Dramat Etiopii

Według niektórych danych już do 900 osób wzrosła liczba ofiar powodzi, które nawiedziły Etiopię (zwłaszcza południowo-zachodnią część kraju, w delcie rzeki Omo). W pomoc osobom dotkniętym powodzią zaangażowana została armia, organizacje pozarządzowe (m.in. WFP), a także armia amerykańska, stacjonująca w pobliskim Dżibuti. Niestety powódź dotknęła regiony odległe od stolicy nawet o 800 kilometrów, a stan, regularnie zmywanych, dróg praktycznie uniemożliwia prowadzenie akcji ratunkowej z lądu.

W wyniku działań podejmowanych już od prawie miesiąca ewakuowano ok. 50 tys. ludzi. Jak jednak donosi Reuters wielu mieszkańców opiera się ewakuacji, obawiając się przede wszystkim o los pozostawionych zwierząt. „Nie kóz, nie ma mleka, nie ma życia” – tłumaczy dziennikarzowi Reutersa, jeden z poszkodowanych.

Powódź dotknęła południe i północny wschód kraju, a więc regiony tradycyjnie niechętnie nastawione do rządzącego ludu Amhara i władz centralnych. Według nieoficjalnych informacji powtarzanych przez mieszkańców Etiopii na północy przy okazji powodzi wybuchł podobno krótkotrwały bunt, który chcieli wspomóc stołeczni studenci – zawróceni jednak przez armię kilkaset kilometrów za Addis Abebą.

W ostatnich dniach sytuację dodatkowo pogarsza wybuch epidemii biegunki, która spowodowała już śmierć nawet 150 osób. Sytuacja jest na tyle poważna, że problemom związanym z powodzią zaczęły poświęcać uwagę, dotychczas bardzo powściągliwe, media rządowe. Więcej szczegółów dotyczących epidemii ma być znane w najbliższych dniach. Niestety według prognoz pogody ulewne deszcze mogą potrwać nawet do października.

Zdjęcia z terenów dotkniętych powodzią można zobaczyć m.in tutaj.

Monday, August 21, 2006

Piazza - widoczki


Oto kilka widoczków z Piazzy, włoskiej dzielnicy Addis Ababy, o której pisałem parę dni temu.

Friday, August 18, 2006

Świat z “second hand’u”


Be careful! Nothing for you is everything for them!" – przestrzegały nas starsze panie, które spotkaliśmy spacerując późnym popołudniem po okolicach Shashamane (o samej miejscowości i położonej niedaleko wsi rastafariańskich emigrantów napiszę więcej już wkrótce). Wtedy spojrzeliśmy po sobie nieco zaskoczeni, w przekonaniu, że czego jak czego, ale żadnych kosztowności potencjalni rabusie przy nas nie znajdą. I nie znaleźli, bo nawet nie szukali. Mimo skrajnej biedy przestępczość w Etiopii nie jest wielkim problemem.

Ta sama bieda czyni to powiedzenie bardzo aktualnym. Etiopia to prawdziwe królestwo recyclingu. Swoje zastosowanie znajdzie każda plastikowa siatka, czy butelka PET, których zresztą jest w Etiopii jak na lekarstwo. Podobnie zresztą jak ubrania. Niedawno znajomy chłopiec z Addis Ababy dostał od nas używane buty Salomona. Gdy okazały się za duże szybko zostały wymienione na parę kaloszy i torbę produktów spożywczych. Podobnie zresztą jak koszulki, karimata i inne rzeczy rozdane w dzielnicy, w której mieszkaliśmy.

Idąc ulicami Addis Ababy można odnieść wrażenie, że cały kraj funkcjonuje podobnie, korzystając z tego, co zbywa bardziej sytej części globu. Używane samochody, wśród których królują przedpotopowe łady i toyoty, używane ubrania, czy domy-szałasy z używanych półfabrykatów. To krzepiąca świadomość dla wszystkich tych którym nieobce jest myślenie proekologiczne. A jednocześnie wyrzut sumienia dla tych, którzy czują się jakoś współodpowiedzialni za ten nawet najszerzej postrzegany świat....

Saturday, August 12, 2006

Dzieci ulicy


UNICEF szacuje, że regularnie do etiopskich szkół uczęszcza zaledwie 79% chłopców i 61% dziewcząt.

Dane etiopskiego ministerstwa edukacji są nieco wyższe i mówią o 89% uczniów w wieku 7-14 lat, regularnie odwiedzających szkoły (ciekawy reportaż na ten temat można znaleźć tu). Do szkół ponadpodstawowych chodzi 23% chłopców i 13% dziewcząt.

Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest oczywiście bieda. Z jednej strony uniemożliwia ona pokrycie kosztów kształcenia przez rodziców (bezpłatne są tylko szkoły podstawowe). Z drugiej zmusza dzieci do pracy od najmłodszych lat.

Idąc ulicami Addis Ababy natyka się na setki dzieci, które pasą kozy, czyszczą buty, pracują w restauracjach, sprzedają chusteczki i gumy do życia lub po prostu żebrzą. W kopią samodzielnie zrobioną piłkę na każdym wolnym skrawku przestrzeni. Większość z nich przerywa naukę w połowie szkoły podstawowej. W rezultacie czytać i pisać potrafi zaledwie 42% dorosłych obywateli Etiopii.

Tuesday, August 08, 2006

Typowy widok w Addis Ababie

Monday, August 07, 2006

Mercato

Od zachodu Piazza sąsiaduje z Mercato, prawdopodobnie największym bazarem w całej Afryce. Wizyta na nim przydałaby się zwłaszcza tym, którzy narzekają na warszawski Stadion Dziesięciolecia. Położone na jednym ze wzgórz targowisko wydaje ciągnąć się niemal po horyzont.

Zapełnione drewnianymi i stalowymi budkami ulice Mercato toną w błocie. Wokół unosi się charakterystyczna woń palonego drewna i spalin ze starych dwusuwów, które wciąż stanowią główny środek transportu w stolicy Etiopii. Miesza się on z zapachem niedojrzałej kukurydzy prażonej na rogach ulic na dużych stalowych patelniach.

Na Mercato można kupić niemal wszystko. Króluje podrabiana odzież i obuwie, pirackie płyty CD i VCD (format DVD jest zapewne z racji kosztów wciąż mało popularny). W nielicznych jatkach i na straganach z warzywami można kupić wszystkie popularne warzywa i owoce, z małymi bananami i niewielkimi, zielonymi pomarańczami na czele.

Od wczesnego poranka do późnego popołudnia bazar tętni życiem. Przez ulice zapełnione niebieskimi taksówkami i starymi furgonetkami przeciskają się setki kupujących i sprzedających, którzy zazwyczaj na swoich głowach, albo na zrobionych chałupniczym sposobem taczkach niosą zakupione towary. Obok nich przechadzają się objuczeni pordzewiałą blachą zbieracze złomu, taszczący znalezione na ulicach surowce wtórne do pobliskiego skupu złomu.

Pomiędzy nimi przeciskają się wszędobylskie kozy dla których Mercato jest rajem, pełnym starych liści kapusty, nadgniłych warzyw i skórek po bananach, stanowiących prawdziwy rarytas dla tych wszystkożernych zwierząt. Zwykle gromadzą się one w okolicy dzikich wysypisk śmieci, które organizowane są samorzutnie, zwykle bezpośrednio na ulicach przechodzących przez bazar. Wysypiska te służą nie tylko do składowania śmieci (w kraju tak biednym jak Etiopia nowe zastosowanie znajdują praktycznie wszystkie odpadki nieorganiczne). Pełnią także rolę kompostowników, największe z nich dochodzą nawet do kilkunastu metrów długości i 1,5- 2 metrów szerokości (głębokości nie podejmuje się oszacować).

Mercato to nie tylko bazar, ale i jedno z głównych miejsc spotkań, zwłaszcza dla przyjezdnych. To właśnie tu w ubiegłym roku miały miejsce ostatnie, gwałtowne zamieszki antyrządowe, o których było głośno na całym świecie.

Friday, August 04, 2006

Kraj półotwarty

Ciekawostka. Informacje opublikowane na tym blogu są niedostępne dla mieszkańców Etiopii. I to nie tylko ze względu na barierę językową. Filtry internetowe blokują dostęp do wszystkich witryn ze słowem blog w adresie. To i tak stosunkowo najmniejsza niedogodność. W ub. roku przed wyborami rząd zablokował obywatelom Etiopii możliwość wysyłania SMSów. Miało to utrudnić ewentualnym przeciwnikom „demokratycznego” werdyktu organizację masowych protestów. Blokady nie zlikwidowano do dziś.

Thursday, August 03, 2006

Etiopia oczami amerykańskich żołnierzy

W związku z niepokojami w Somalii, media poświęcają coraz więcej uwagi międzynarodowej misji wojskowej stacjonującej na terenie Etiopii. Oto co na temat obecności amerykańskich oddziałów w Rogu Afryki myślą sami żołnierze, zajmujący się także współpracą z ludnością cywilną.

Wednesday, August 02, 2006

Piazza

Za najpiękniejszy zakątek Addis Ababy uchodzi Piazza, najstarsza dzielnica miasta założona jeszcze przez Włochów na początku XX wieku. Pełne uroku niskie, zaprojektowane oszczędnie, ale i ze smakiem budynki, przypominają nieco zabudową Odessę, czy zapomniane miasteczka na Ukrainie Wschodniej.

Dziś Piazza to jedno wielkie targowisko, na którym można kupić niemal wszystko od najnowszych produkcji Hollywood’u w wersji VCD przez sportowe obuwie, po cenioną przez znawców, choć nieco tandetną, złotą biżuterię. Dzielnica jest także pełna niewielkich, chwalonych przez globtroterów hotelików.

O dawnej historii Piazzy przypominają już tylko nieliczne kawiarnie, wyposażone w archaiczne ciśnieniowe ekspresy do kawy.