Thursday, August 24, 2006

Aż się chce wyjść z kina

Jedną z niewielu legalnych rozrywek jakie oferuje Addis Abeba jest kino. Seans przy okazji jest doskonałą wycieczką sentymentalną, gdyż wszystkie stołeczne kina zarówno architekturą jak i wystrojem bardzo przypominają tak znane warszawiakom przybytki jak „Moskwa”, „Wiedza”, czy „Mewa”.

Masywne budynki rodem z lat siedemdziesiątych z wielkimi witrynami w których wiszą fotosy z filmów i folderem malowanym farbą olejną nad wejściem uświadamiają jak długą drogę przebyły rodzime kina w ciągu ostatnich piętnastu lat.

Niestety repertuar kin jest równie archaiczny. W lipcu premierę miały dwie amerykańskie superprodukcje: „Ostatni samuraj” i „Mr. i Mrs. Smith” z Bradem Pittem i Angeliną Jolie.

Obcokrajowiec odwiedzający etiopskie kino musi przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość. Kino otwierane jest zazwyczaj dopiero w godzinie pierwszego seansu. Pod budynkiem dużo już wcześniej tłoczą się ludzie poganiani i formowani w kolejkę przez dozorców uzbrojonych w drewniane pałki. W środku czeka na nich wnętrze pokryte drewnianą boazerią i takież same wysokie fotele. Na widowni zawsze jest kilku sprzedawców kanapek (z kotletem mielonym i pomidorem) i wody mineralnej.

Wchodząc do kina trzeba przejść rutynową kontrolę, podobnie zresztą jak przy wejściu do banków, albo nielicznych centrów handlowych. Pomimo ponawianych co kilkanaście miesięcy zamachów (które zresztą część obywateli uznaje za rządowe prowokacje), takie środki ostrożności robią nieco absurdalne wrażenie w kraju, w którym wielu obywateli nie może sobie pozwolić na zakup butów, a co dopiero mówić o broni.

Co ciekawe i bardzo mylące część tłumu spod wejścia nie znika nawet po rozpoczęciu seansu. Większość Etiopczyków wybiera się przede wszystkim „do kina”, a nie „na film”. Trudno im się zresztą dziwić biorąc pod uwagę repertuar kin.

Przytłaczającą większość filmów stanowią krajowe produkcje. Wszystkie robione według podobnego wzorca. Opowiadają o miłości, albo o polityce, albo o jednym i drugim. Od tygodnia w kinach leci film „Red Mistake” łączący drastyczne sceny tortur w wiezieniu z romantycznymi retrospekcjami głównego bohatera, spędzającego czas z piękną narzeczona, potem zastrzeloną przez reżimowych siepaczy, rządzących krajem do lat siedemdziesiątych. Oczywiście narzeczona postrzelona w głowę przeżyła, o czym główny bohater dowie się dopiero po latach.

(Strona o filmie jest dostępna tutaj. Warte obejrzenia! Frapującym elementem jest zwłaszcza motyw dwóch skrzyżowanych kałasznikowów pokazujących się w momencie ładowania podstron).

0 Comments:

Post a Comment

<< Home