Saturday, July 29, 2006

Ulice Addis Ababy


Większość ulic Addis Ababy pozbawionych jest bruku. W porze deszczowej, która rozpoczyna się w czerwcu i trwa do końca sierpnia ulice spływają błotem i śmieciami, wyrzucanymi przez wielu Etiopczyków bezpośrednio na ulice. Przechodnie toną w ciemnoczerwonym błocie.

To jeden z powodów dla których tak wielką popularnością cieszą się wśród bogatych Etiopczyków wozy terenowe – przede wszystkim Toyoty Land Cruiser, które pozwalają przedostać się przez nawet największe błota, pokrywające zaułki Addis Ababy. Nie mówiąc już o wyjazdach na prowincję tego wyżynnego kraju.

Nowy kwiat


Addis Ababa, założona w 1887, przez cesarza Menelika II dziś prawie dwumilionowe miasto to prawdopodobnie jedna z najbrzydszych stolic afrykańskich.
Metropolia, które nazwa po amharsku, a więc w urzędowym języku Etiopii oznacza „nowy kwiat” to praktycznie pozbawione zabytków chaotycznie zabudowane i rozbudowywane miasto, stale cierpiące z powodu smogu (szereg pożytecznych informacji na temat miasta można znaleźć tu) Z okolicznych wzgórz (Addis Ababa jest położona na 2,4 tys. m. np.m w kotlinie otoczonej przez ponad 3 tys. wzgórza) przypomina ogromną wieś. Wrażenie to dodatkowo pogłębiają wypasane na wszystkich skwerach kozy i owce.

Pośród morza blachy falistej, z której zbudowana jest większość budynków góruje kilka wieżowców o niezbyt wyszukanej linii.

One birr please

„One birr [uon byr] please” i „Foreignerns [forendżi]”– to okrzyki, które towarzyszom obcokrajowcom odwiedzającym Etiopię na każdym kroku. Ulice miast zaludniają tysiące żebraków. Bosonodzy starcy w łachmanach, wspierający się na wielkich kosturach, młode matki karmiące niemowlaki na krawężnikach ulic, zgrzebnie ubrane dzieci handlujące chustkami i gumami do żucia, objuczone niewielkimi ladami zawieszonymi na skórzanych paskach u ich szyi.

Etiopia to według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego kraj o czwartym, najniższym dochodzie PKB na głowę mieszkańca. W ub. roku wskaźnik ten wynosił zaledwie 153 USD per capita rocznie (więcej informacji tu).

Żebrzą jednak praktycznie wszyscy. Oprócz prawdziwych biedaków, także względnie dostatnio ubrane dzieci wracające ze szkoły, które na widok obcokrajowca zwykle przybierają groteskowo smutną minę i zaczynają szeptać „no mother, no father empty stomach” podtykając pod oczy otwartą wyczekująco dłoń.

Obcokrajowiec postawiony wobec takiego bezmiaru biedy przeżywa ciągła huśtawkę nastrojów. Zupełnie naturalną chęć pomocy, tym prostszą, że sumy o jakie proszą żebracy są niewielkie (1 birr = 1/8 USD) z czasem zastępuje bezradność, obojętność, czy wręcz agresja.

Większość obcokrajowców mijanych na ulicach przyjmuje nieprzenikniony wyraz twarzy, stanowiący niezbyt skuteczny pancerz, chroniący przed prośbami o datki. Ta obojętność z czasem prowadzi do groteskowych sytuacji i opędzania się od przypadkowych przechodniów, którzy zwrócili się do obcokrajowca, powodowani prostą chęcią przyjaznej pogawędki.

Znajomi pracownicy organizacji pozarządowych są przekonani, że to żebractwo i szerzej roszczeniowa postawa rozpowszechniona w lokalnych społecznościach ma wiele wspólnego z aktywnością agend międzynarodowych, które od czasu ostatniego wielkiego głodu w Etiopii z połowy lat osiemdziesiątych (w jego wyniku, a także na skutek zarządzonych później przesiedleń zginęło ok. 1 mln. ludzi) tłumnie stawiły się na pomoc Etiopii (interesujący raport na temat plagi głodu w Etiopii można znaleźć tu). Na liście organizacji pozarządowych, zamieszczonej przez jedno z pierwszych etiopskich bezpłatnych pism life style’owych znalazły się adresy biur kilkudziesięciu zagranicznych organizacji pomocowych. W praktyce jest ich pewnie znacznie więcej. W konfrontacji z takim bezmiarem nędzy każda pomoc okazuje się jednak niewystarczająca...